Bram Stoker – Dracula – Czyli średniowieczna ofiara czarnego PRu

Dracula, kto nie słyszał o tym królu, chociaż tylko z tytułem hrabiego, wśród wampirów? Zanim jeszcze nastała moda na zmierzch, to on królował jako istota mroku i zła. Został, jak również jego główny antagonista Van Helsing, przerobiony przez popkulturę na chyba wszystkie możliwe sposoby. Postanowiłem więc przyjrzeć się klasycznej już książce, gdzie jego postać została wykreowana, czyli Draculi Brama Stokera z 1897 roku.

Dracula był wzorowany na postaci o takim samym przydomku, a raczej na jego czarnej legendzie. Wład III Palwonik (spotyka się też oryginalne imię Vlad) był zapewne jedną z pierwszych, a na pewno najsłynniejszą, osobą która ucierpiała z powodu czarnego PRu. W największym skrócie pisząc: Był hospodarzem wołoskim, bohaterem walk z Imperium Osmańskim, który, jednak naraził się kupcom z Siedmiogrodu, którzy, żeby móc go uwięzić wymyślili jego straszliwą legendę. Przedsięwzięcie zakończyło się całkowitym sukcesem, a zła sława Włada przeżyła go o całe stulecia. Zainteresowanych całością historii zapraszam m.in. na wikipedię http://pl.wikipedia.org/wiki/W%C5%82ad_Palownik

Na podstawie tej historii, po wymieszaniu jej z ludowymi legendami o wampirach, Stoker stworzył postać hrabiego Draculi. Bezwzględnego wampira, dysponującego straszliwymi mocami, ale również związanego licznymi ograniczeniami, wynikającymi z jego wampirzej natury.

Całość fabuły śledzimy za pomocą dzienników głównych bohaterów i ich listów, przesyłanych między sobą. Pierwsza, nadająca ton późniejszym wydarzeniom, część odbywa się w zamku Draculi. Angielski notariusz, Jonathan Harker, przybywa tam aby dopełnić formalności, Dracula bowiem zakupił posiadłość w Londynie. Od początku podejrzewa, że coś jest nie tak, ludzie którzy dowiedzieli się o celu jego podróży żegnają się znakiem krzyża z zabobonym lękiem. Sam hrabia również nie przyczynił się do rozwiania wątpliwości. Pomijając już jego powierzchowność, tworzącą na długie lata kanon wampirzego wyglądu (bladość, długie i ostre kły), nie przeszedł próby lustra, a do tego spotykał się z Harkerem tylko nocami. Nasz bohater odkrywa, że jest więźniem i, że jedyną jego perspektywą na przyszłość jest bycie dawcą krwi dla wampira. Znajduje się w matni psychozy i grozy.
W tym miejscu zwyczajowo zakończyłbym opis fabuły. Jednak, żeby dobrze oddać treść książki, muszę posłużyć się przykładami z dalszej części książki. Można potraktować, to jako spoilery, więc ci którzy jeszcze nie czytali tego klasyka, a chcą to zrobić i chcą być zaskakiwani, choć o tym napiszę później, mogą pominąć najbliższy akapit, chociaż stracą przez to wplątane między opis fabuły moje wrażenia.

Spoilery

Poznajemy też narzeczoną Harkera, Minę. Koresponduje ona ze swoją przyjaciółką Lucy, która po jakimś czasie zapada na dziwną chorobę. Opiekuje się nią jej przyjaciel dr John Seward. Nie radzi on sobie jednak i wzywa do pomocy swojego mentora z Amsterdamu, dr Abrahama Van Helsinga. To nazwisko pewnie dużej części z was już coś mówi. Jest on szeroko wykorzystywany przez popkulturę, jako nieustraszony łowca wampirów. W książce też pełni ważną rolę, jest nieoficjalnym przywódcą grupy polującej na wampira. Grupę tę dopełnia jeszcze Amerykanin Quincey Morris i oboje Harkerów (Mina, w między czasie, poślubia Jonathana). Początkowo sam Van Helsing nie jest pewny z czym mają do czynienia, jednak, kiedy już nabierze pewności zaczyna, nie łatwą, drogę do przekonania reszty, szczególnie dr Sewarda. Temu ostatniemu nie wystarczają nawet naoczne dowody i, dopiero kiedy już nie będzie miał innego wyboru, zaakceptuje niewygodną prawdę. Akcja więc przenosi się do Anglii.

Koniec spoilerów

Sama akcja nie jest zbyt dynamiczna, jednak przyciąga i „więzi”, uwagę czytelnika. Występuje syndrom „jeszcze jednego rozdziału”, tym silniejszy, że większość rozdziałów jest krótka. Te dziejące się poza zamkiem, na początku, wydają się nudne. Spowodowane jest tym, że w dzienniku z zamku pełno jest napięcia, a następne rozdziały są całkowicie go pozbawione. Później jednak pojawia się ono na nowo. Postacie są mocno zarysowane i są różnorodne.

Teraz czas na kilka ciekawostek, które dzisiejszy czytelnik możne znaleźć w książce. Związane są one z tym że jest to na wskroś XIX. wieczna książka.

Choć mamy bardzo nowoczesny dziewiętnasty wiek, to, o ile moje zmysły mnie nie oszukują, dawne stulecia miały – i wciąż jeszcze mają – moc, której nie jest w stanie pokonać zwykła „nowoczesność”
Widzimy tutaj, że autor, a przynajmniej bohater książki, w którego ustach autor umieścił te słowa, uważa wiek XIX. za nowoczesny. Za chwilę jednak pokażę wam jakże był to wiek różny od naszego

Choć we wrześniu skończę dwadzieścia lat, do dzisiaj nikt mi się nie oświadczył- przynajmniej tak naprawdę.
To może niektórych zdziwić. 20. lat i jeszcze nikt się jej nie oświadczył? W dzisiejszych czasach to norma. Raczej 20-sto latka z narzeczonym jest czymś rzadkim, chociaż nie zaskakującym. I ostatni cytat, ukazujący jednak że przed tymi zaręczynami wspólne relacje przyszłych małżonków były jakże różne od dzisiejszych.

Autorki piszące w „New Woman” na pewno kiedyś zaproponują, aby mężczyźni i kobiety, zanim się ze sobą zaręczą, mogli się nawzajem oglądać podczas snu.
Wizja ta weszła w życie, i to w stopniu większym niż autor przypuszczał. Na „oglądaniu podczas snu” się nie kończy 😉 Zaraz potem bohaterka spekuluje że w przyszłości to kobiety będą się oświadczać. Do tego jeszcze nie doszło, jednak od ukazania się książki minęło dopiero 117. lat, kto wie co przyniesie przyszłość?
Mamy więc „nowoczesny” XIX. wiek, gdzie 20-sto letnia kobieta powinna już być zaręczona, jednak przed zaręczynami, a zapewne i ślubem, nie widzi swojego przyszłego męża podczas snu. Przynajmniej taki obraz wyłania się z książki. Ciekawe czasy. Jeszcze dwie ciekawostki. W 9 numerze (1/2014) magazynu Coś na progu, mamy krótki przedruk wywiadu z Stokerem. Niestety, potencjał tego wywiadu jest ogromnie zmarnowany. Stoker napomina m.in. że Van Helsing jest wzorowany na prawdziwej postaci, jednak dziennikarz nie drąży tematu. Dowiadujemy się też np. tego że Stoker nie lubił agentów literackich i sam zajmował się jego funkcjami. Ciekawe co by powiedział na idee self publishing’u. W numerze 3. (lipiec-sierpień 2012) tego samego magazynu mamy za to niewykorzystany rozdział z Draculi. Jego fabuła ma miejsce między początkowymi wydarzeniami książki. Czytałem go 2 lata temu i jedyne co pamiętam to, że zaciekawił mnie samą powieścią (którą jednak przeczytałem dopiero po dwóch latach). Nie wnosi on jednak zbytnio do całości książki i usuniecie go z niej nie zmieniło jej odbioru. Jednak, jeżeli komuś książka się spodobała może się nim zainteresować właśnie w ramach ciekawostki.

Zbliżmy się jednak, w końcu, do oceny. Nie muszę powtarzać jak wiele ta powieść wniosła do popkultury. Ta sama popkultura odarła ją jednak z tajemnicy. Czytając ją niejednokrotnie wyobrażałem sobie jak, to było ją czytać niedługo po wydaniu, nie znając całego hype jaki zrobiła na punkcie wampirów. Jednak z czysto literackiego punktu nie ustrzegła się jednak, oczywiście, błędów. Bohaterowie zachowują się czasem nielogicznie, co, jednak posuwa fabułę do przodu. Wypowiedzi bohaterów, szczególnie Van Helsinga, momentami aż ociekają patetyzmem. Sama powieść mogła też potoczyć się w całkowicie innym, nieoczekiwanym, kierunku. Może to jednak tylko moje XXI. wieczne oczekiwania, które, niesprawiedliwie, przykładam do XIX. wiecznej książki. Na pewno mogę ją polecić wszystkim fanom horroru, nawet po tylu latach potrafi wywołać uczucie niepokoju. Fani wampirów, tych prawdziwych, a nie ze Zmierzchu, muszą ją posiadać. 7.2/poe

Co o tym sądzisz?